Śladami "Szczęścia w Wilnie"
"Kochana Mamusiu! W niedzielę, dn. 26 kwietnia, to jest wczoraj o g. 2.55 w nocy Nata urodziła śliczną córeczkę. Córeczka ma ciemne długie włosy, wyraźne brwi, kształtne uszy i nosek. Poznałabyś ją wśród tysiąca noworodków. Dziecko wyskoczyło na świat ze wspaniałym wrzaskiem. Waga normalna. Nata miała bóle tylko 24 godziny. Rodziła patrząc na księżyc. Jeszcze jest w klinice i będzie tam do jakiego 6 maja. Nata znajduje się w najlepszej polskiej klinice położniczej pod opieką najznakomitszego polskiego ginekologa profesora Jakowickiego. Tymczasem serdecznie całuję twoje ręce, Droga Mamo. Twój syn, a jednocześnie mąż i ojciec" - tak to w liście datowanym dnia 27 kwietnia 1936 roku o narodzinach córeczki Kiry swoją matkę Wandę z Łopuszyńskich informował wyraźnie rozradowany Konstanty Ildefons Gałczyński.
27 lutego br. ta, co to "wyskoczyła na świat ze wspaniałym wrzaskiem", czyli Kira Gałczyńska, w sali Instytutu Polskiego w Wilnie spotkała się z tymi, kto nie jest obojętny wobec twórczości poetyckiej jej ojca, od którego śmierci w roku ubiegłym minęło okrągłe półwiecze, co spowodowało, że rok ten został ogłoszony Rokiem Gałczyńskiego, a kilka okazyjnych imprez miało też miejsce w grodzie Giedymina. I nie bez kozery. Tu bowiem będący młodym małżeństwem "zielony Konstanty" i "srebrna Natalia" spędzili ponad dwa lata, okraszone urodzinami ich pierworodnej i jedynej.
Jak wyznała na wstępie rozmowy Kira Gałczyńska, do magicznego Wilna ciągnie ją zawsze. Miała tu być wiosną ubiegłego roku w odpowiedzi na zaproszenie do udziału w dorocznej imprezie poetyckiej "Maj nad Wilią", ale wyjazd ten nie doszedł do skutku. Tym większa obopólna radość, że co się odwlekło, nie uciekło.
Podczas spotkania prowadzonego przez dziennikarzy Romualda Mieczkowskiego i Halinę Jotkiałło, córka autora "Zaczarowanej dorożki" podzielila się wspomnieniami o ojcu, o pewnych mitach, dotyczących drzewa genealogicznego, jakie funkcjonowały w rodzinie, odniosła się do krzywdzących jej rodzica opinii, wyraziła żal, że, odkąd opuściła Pranie, na podwórzu muzeum w leśniczówce pojawiły się parasole reklamujące piwo, co ubliża pamięci tego, któremu spod pióra wychodziły tu piękne strofy.
Niezwykle barwna opowieść gościa spowodowała, że dwie godziny trzasły jak z bata. Wyłączając z tego dobry kwadrans, jaki zajęła prezentacja przez Polskie Studio Teatralne fragmentów opartej na poezji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i współczesnych poetów polskich inscenizacji "Na wileńskiej ulicy", która to prezentacja stała się sugestywną przygrywką do spotkania z panią Kirą.
Jest nadzieja, że już niebawem spotkanie takie może być ponowione, gdyż córka Gałczyńskiego poinformowała, że zamierza wiosną tego roku ponownie przybyć do grodu nad Wilią, by kręcić wspomnieniowy film o pobycie tu swego ojca. Jakby zdążając śladami pięknego jego wiersza "Szczęście w Wilnie", który kończą te oto strofy:
W tym Wilnie będziesz różą, w tym Wilnie matką z młodu...
Ej, woźnico, zatrzymaj swe konie!
Znam domek: drzwi w ulicę, a okna od ogrodu,
a w ogrodzie rosną dwie jabłonie.
Henryk Mażul
Na zdjęciu: Kira Gałczyńska dzieli się wspomnieniami o ojcu