Wybitny astronom, gorliwy patriota

Profesor Władysław Dziewulski (1878-1962)

Warszawa po Powstaniu Styczniowym

Po upadku Powstania Styczniowego zmiana konstytucji Królestwa Polskiego ograniczyła prawa obywatelskie. Represje dotknęły również Polaków na ziemiach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego; na tzw. Litwie, gdzie serce powstania biło najgoręcej, srożył się Murawiow-"Wieszatiel".

W Warszawie w 1869 r. zamknięto z takim trudem wyjednaną u władz carskich Szkołę Główną, czterowydziałową uczelnię polskojęzyczną o charakterze uniwersyteckim, która przetrwała zaledwie 8 lat. Część pracowników naukowych rozpierzchła się, część - przez pewien jeszcze czas - pracowała na utworzonym wtedy w Warszawie uniwersytecie rosyjskim. Królestwo Polskie w 1874 r. stało się "krajem nadwiślańskim" i ostatecznie usunięto ze szkół nauczanie w języku polskim. Władze carskie odmówiły (1875 r.) założenia w Warszawie Towarzystwa Naukowego. Po dwóch latach starań prowadzonych przez Tytusa Chałubińskiego, Henryka Sienkiewicza i Filipa Sulimierskiego powołano do istnienia Kasę im. Mianowskiego (byłego rektora Szkoły Głównej), która zgodnie ze statutem miała spełniać rolę samopomocową, lecz nieformalnie służyła wspieraniu badań naukowych.

Rodzina Dziewulskich w XIX-wiecznej Warszawie

Wśród inicjatorów założenia Towarzystwa Naukowego w Warszawie znajdował się również 37-letni podówczas fizyk i fizjograf Klemens Eugeniusz Dziewulski. Był on asystentem początkowo w Szkole Głównej, następnie na uniwersytecie, aż wreszcie wykładał fizykę na wydziale lekarskim. Za rozmawianie ze studentami po polsku Eugeniusza usunięto (1882 r.) z uniwersytetu. Wtedy to przychylny Polakom prezydent miasta Styrankiewicz powołał Dziewulskiego na stanowisko inspektora instalacji oświetlenia gazowego miasta Warszawy.

Eugeniusz Dziewulski przez szereg lat był wydawcą unikalnych na owe czasy przyrodniczych czasopism: "Przegląd Fizjograficzny" oraz "Wszechświat". Dawni wykładowcy i wychowankowie Szkoły Głównej tworzyli komitet redakcyjny tych czasopism, a zbierali się w mieszkaniu Anieli (z Krauzów) i Eugeniusza Dziewulskich przy ul. Podwale 4.

W atmosferze głębokiego patriotyzmu i pietyzmu dla polskiej nauki wychowała się gromadka siedmiorga młodych Dziewulskich, a wśród nich synowie: Stefan - późniejszy ekonomista i prawnik, Władysław - astronom, Wacław - fizyk, przyszli profesorowie szkół wyższych, a także córki: Eugenia - ekonomistka i Maria - artysta grafik.

Młodość Władysława

Po kilku latach nauki w domu dzieci Dziewulskich z Podwala kształciły się w średnich szkołach rosyjskich, bo innych nie było. Na język polski przeznaczona była godzina tygodniowo. Społeczeństwo polskie tworzyło więc konspiracyjne kółka uczniowskie, komplety dla poszerzania znajomości kultury polskiej. Władysław szkołę średnią ukończył z wyróżnieniem, a jako student uczył w tajnych kompletach.

Z najbliższymi kolegami organizował zaś wycieczki krajoznawcze. "Wybraliśmy się do Wilna (...). Szliśmy śladami wycieczek filomatów. Zwiedzaliśmy historyczne budynki dawnego uniwersytetu (...). Powróciliśmy do Warszawy zachwyceni Wilnem i jego okolicami, oczarowani tradycją, która do nas zewsząd przemawiała. Byłem już wtedy zdecydowany poświęcać się studiom astronomicznym, toteż stare mury świętojańskie z imionami astronomów wileńskich gorąco przemawiały do duszy mojej" - napisał po latach.

Studia w Warszawie i staż naukowy w Getyndze

Władysław rozpoczął studia matematyczno-fizyczne na rosyjskim Uniwersytecie Warszawskim w 1897 r., ukończył je ze srebrnym medalem i tytułem kandydata nauk matematyczno-fizycznych, ale z racji niepokojów społeczno-niepodległościowych został zmuszony do czasowego opuszczenia terytorium "nadwiślańskiego kraju"; na te kilka tygodni wybrał, oczywiście, Wilno, gdzie w miejscach publicznych były napisy: "Po polski goworit' wospreszczajetsia" (zabrania się mówić po polsku).

Po ukończeniu studiów Władysław uzyskał roczne stypendium im. Kopernika, ale jeszcze przez rok w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego przygotowywał się do pracy badawczej; w 1902 r. wyjechał zaś do Getyngi. Tam zastał grono polskich studentów z trzech zaborów, a wśród nich przyszłe sławy (Kępiński, Łomniccy, Sierpiński, Steinhaus, Stożek...). Życie studenckie nie ograniczało się do kręgu specjalności czy też narodowości. Kolonia polska utrzymywała przyjazne stosunki z Anglikami, Szwajcarami, Japończykami, a nawet z Niemcami, z wyłączeniem jednak puszących się ubermenszów (nadludzi - korporantów nacjonalistycznych).

"Polacy mieli własną biblioteczkę, a w niej również książki popularne i elementarze. Rozwozili je na rowerach i prowadzili pracę oświatową wśród rozproszonych w okolicy rodzin polskich. W tej działalności wyróżniali się bracia Władysław i Wacław Dziewulscy, którzy z tej racji byli porównywani z historyczną rolą braci Jana i Jędrzeja Śniadeckich" - napisał Felicjan Kępiński we wspomnieniach z Getyngi.

Oświadczyny w Czerepowszczyźnie

Po rocznym stypendium w Getyndze Władysław powrócił do Warszawy, a następnie przeniósł się do Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie w 1906 r. uzyskał tytuł doktora filozofii. Kasa im. Mianowskiego przyznała mu dodatkowy roczny pobyt w Getyndze. W Krakowie poznał Jadwigę Malinowską, pochodzącą z odległych Kresów północno-wschodnich, która została umieszczona w Krakowie na pensji dwu sióstr Baranowskich; była to szanująca się szkoła, nazywana zakładem naukowo-wychowawczym dla panien z dobrych domów.

Rodzina Malinowskich za wspieranie Powstania Styczniowego na ziemi połockiej została pozbawiona posiadłości ziemskich i była szykanowana. Ojciec Jadwigi przed represjami caratu uciekł aż do Ameryki Południowej. Gdy wreszcie zmieniły się czasy, odzyskał zaledwie resztówkę - folwark Czerepowszczyznę koło Lepla (po I wojnie światowej 5 km od granicy po stronie ZSRR). Dom Malinowskich promieniował kulturą na okoliczne ziemiaństwo polskie, a działalnością oświatową - na miejscową ludność (na ogół białoruską), której oświatę całkowicie ignorowały władze carskie.

Młody astronom późną jesienią wybrał się do Czerepowszczyzny, aby prosić rodziców Jadwigi o jej rękę. Wysłano konie na stację kolejową do Połocka (50 wiorst tj. nieco ponad 50 km), ale wczesna i śnieżna zima sparaliżowała komunikację. Gdy astronom wysiadł w Połocku, koni nie było. Wynajął wiejskie sanie i... razem z woźnicą rozkopywali nocą napotkane zaspy, a wycie wilków dodawało im sił. Gdy stanął na progu domu w Czerepowszczyźnie, Malinowscy struchleli, bo Władysław wybrał się na północ w krakowskim futerku. Oświadczyny zostały życzliwie przyjęte, ale powtórne stypendium naukowe w Getyndze wymagało odłożenia terminu ślubu.

Okres habilitacji

W 1907 r. Władysław Dziewulski po raz drugi wyjechał na roczne stypendium do Getyngi, został tam jeszcze na następny rok, bo zaproponowano mu asystenturę, co stanowiło wyróżnienie. W 1909 r. wrócił do Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego na stanowisko adiunkta, ale występujące tam pewne kłopoty zmuszały go do ponadprzeciętnego zaangażowania.

Aby zwiększyć zakres prac obserwacyjnych, czynił starania o uzyskanie z Kasy im. Mianowskiego dotacji na zakup nowoczesnej kamery fotograficznej. Fundusze uzyskał w lutym 1914 r., ale zakupiona u Zeissa astrokamera została dosłana i zainstalowana dopiero w 1922 r. i to już w... Obserwatorium Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie(!).

Pracę habilitacyjną na Uniwresytecie Jagiellońskim złożył w 1914 r., ale z racji działań wojennych habilitację uzyskał dopiero w 1916 r. Po śmierci profesora Rudzkiego opiekunem Obserwatorium Astronomicznego został profesor Marian Smoluchowski, a docent Władysław Dziewulski prowadził wykłady z astronomii.

Wszystko trzeba było zaczynać od nowa

Walki na frontach I wojny światowej dogasały w 1918 r. Z chaosu i spustoszenia wyłaniała się nowa mapa Europy, a na niej zaledwie zarysowywała się niepodległa Polska, bo o jej granice przez kilka jeszcze lat Polacy musieli walczyć.

W kraju wyniszczonym i systematycznie wynaradawianym wszystko trzeba było zaczynać od nowa. W dziedzinie nauki i oświaty stosunkowo najlepiej działo się w zaborze austriackim, toteż stamtąd właśnie ściągnięto do innych dzielnic polskie siły profesorskie i nauczycielskie. Trwała również repatriacja licznych emigrantów niemalże z całego świata. Rezygnowali oni ze swych stanowisk z takim trudem wypracowanych na obczyźnie i wracali na pionierskie warunki odbudowywania kraju; był to spontaniczny odruch patriotyzmu, obecnie tak wstydliwie traktowanego.

Przebywający w Krakowie docent Dziewulski otrzymał propozycję objęcia katedry astronomii w Poznaniu, ale "wszystkie uczucia ciągnęły mnie do Wilna, dokąd 12 kwietnia 1919 r. wkroczyły wojska polskie", wspomina Władysław Dziewulski. Zwlekał więc z decyzją, a gdy nadeszła propozycja z Wilna, przyjął ją z radością. Miał 41 lat, duży dorobek, a więc spełniał wymagania stawiane organizatorowi nowej placówki naukowej. We wrześniu 1919 r. wraz z grupą przyszłych profesorów USB, pod przewodnictwem prof. Michała Siedleckiego udał się na rekonesans do Wilna, a w październiku osiadł tam wraz z rodziną.

Okres wileński

W 1920 r. nawała bolszewicka omal nie zdmuchnęła odradzającej się Polski. Profesor Dziewulski, szczególnie wrażliwy na losy kultury polskiej na północno-wschodnich Kresach, prócz ogromnego wysiłku organizacyjnego na rzecz uruchomienia uniwersytetu został gorliwym członkiem Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie, które od 1907 r. skupiało garstkę polskich pracowników oświaty i entuzjastów nauki w mieście tak dotkliwie maltretowanym przez zaborcę rosyjskiego.

Uniwersytet Wileński został założony w 1579 r. przez króla Stefana Batorego, a carskim ukazem z 1 maja 1832 r. zamknięty w ramach represji po upadku Powstania Listopadowego. Po odzyskaniu niepodległości dekretem wydanym 28 sierpnia 1919 r. przez Wodza Naczelnego Wojsk Polskich Józefa Piłsudskiego został utworzony Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie. Profesor Władysław Dziewulski był dziekanem Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego (1925-1928 r.), rektorem (1924-1925 r.), prorektorem (1925-1928), a przewodniczącym Komisji Egzaminu Magisterskiego Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego aż do zlikwidowania USB w grudniu 1939 r. przez suwerenne władze niezawisłej jeszcze Litwy. Pomimo licznych zobowiązań zdołał powołać do życia nowe Obserwatorium Astronomiczne na skraju miasta, na wysokim brzegu Wilii w pobliżu lasu nazywanego Zakretem.

Podczas obrad założycielskiej konferencji Polskiego Towarzystwa Astronomicznego, odbywającej się w lutym 1923 r. w Toruniu, postawił wniosek o potrzebie powołania Uniwersytetu w szacownym grodzie Kopernika. Wiosną 1939 r. zorganizował w Wilnie ogólnopolską konferencję astronomiczną dla nadania rangi nowemu perspektywicznemu kierunkowi badań naukowych. W ciągu niespełna 20 lat zdołał stworzyć skromne, aczkolwiek w skali Polski najlepsze i najnowocześniej wyposażone obserwatorium i wykształcić 10 uczniów z tytułami naukowymi. Był również inicjatorem i współorganizatorem eksperymentalnego liceum, podporządkowanego USB, przewidzianego dla najzdolniejszych spośród zdolnej młodzieży. W 1939 r. zostało powołane Państwowe Liceum Jana i Jędrzeja Śniadeckich, a profesor został jego kuratorem podległym bezpośrednio ministrowi.

Podczas okupacji niemieckiej w Wilnie był współorganizatorem jednej z grup tajnego zorganizowanego nauczania. Po ekspatriacji do Torunia profesor, posiadając uprawnienie kuratora, weryfikował na podstawie przywiezionych z Wilna wykazów zaliczenia z tajnych kompletów, co umożliwiało młodzieży dalszą naukę na terenie pojałtańskiej Polski.

Okres toruński

Pierwsze kroki w Toruniu były trudne. Włączone przez okupanta do Rzeszy miasto było systematycznie pozbawiane patriotycznego elementu polskiego, usuwanego drogą eksterminacji lub wysiedleń. Ofiarna garstka miejscowej inteligencji polskiej, ocalałej od zagłady i wskrzeszającej Towarzystwo Naukowe, Książnicę Miejską, Archiwum i Muzeum w Toruniu, stanowiła ostoję i cenną pomoc. Na barki profesora Dziewulskiego spadł nie lada ciężar organizacyjny: uruchomienie od nowa uniwersytetu. Zadania tego podejmował się po raz drugi w życiu, ale był już o 25 lat starszy, a ponadto atmosfera i środowisko o wiele trudniejsze.

Wykłady zaczęły się już z początkiem grudnia 1945 r., a 5 stycznia 1946 r. odbyła się pierwsza inauguracja z wykładem profesora Władysława Dziewulskiego. Już w 1946 r. udało się wydać pierwszy numer "Biuletynu Obserwatorium Astronomicznego w Toruniu", zawierającego opracowania, które zostały wykonywane w latach wojny na materiale przedwojennym. W 1949 r. zapoczątkowano pierwsze zdjęcia nieba.

Profesor w latach wojny stracił wielu przyjaciół i uczniów, stworzony przez siebie umiłowany warsztat pracy, a i najbliższych osób nie ominęły losy wojenne, rozłąka na wiele lat i niepewność o losy dwóch córek, szczególnie Anieli (mgr. astronomii), skazanej na 10 lat łagrów za udział w AK. Były to ciernie głęboko tkwiące w jego czułym sercu. Ale przy wielkiej wrażliwości i delikatności był to człowiek mocny. Świadom przyszłościowych potrzeb rozwijającej się dyscypliny naukowej, jaką była wówczas astrofizyka, energicznie zabiegał o powołanie takiej katedry w grodzie Kopernika. Chociaż był łagodnym i zgodliwym, umiał się zdobyć na stanowczość, gdy chodziło o ważną i słuszną sprawę. Już w 1946 r. obok katedry astronomii powołana została katedra astrofizyki, którą objęła profesor Wilhelmina Iwanowska (jedna z pierwszych uczennic profesora na USB w Wilnie).

Refleksja

Atmosfera rodzinnego domu na Podwalu oraz kulturalne środowisko w młodości zdecydowały o rozwoju umysłu i charakterze Władysława. Po przedwczesnej śmierci Ojca - konieczność dorabiania udzielaniem korepetycji (m. in. synowi Henryka Sienkiewicza) wyrobiły samodzielność i odpowiedzialność. Po studiach trzy lata pracy w specyficznym środowisku naukowym Getyngi, która na przełomie XIX i XX w. leżała w granicach cesarstwa niemieckiego, ale wówczas była światowym centrum myśli naukowej i ośrodkiem nastrojów zapowiadających zbliżania się renesansu nauki, zrobiły swoje.

Aby ocenić rolę profesora Władysława Dziewulskiego na tle polskiej społeczności astronomicznej, trzeba zdać sprawę z roli i znaczenia "błędnego rycerza z Getyngi" w poczynaniach na rzecz stylu pracy astronomów w międzywojennej Polsce, który efektywnie zaowocował dopiero po II wojnie światowej w następnym pokoleniu polskich astronomów.

Uniwersytet Mikołaja Kopernika nadał Władysławowi Dziewulskiemu godność doktora honoris causa UMK, a międzynarodowa społeczność astronomiczna wyróżniła profesora, nadając jednemu z kraterów na Księżycu jego nazwisko.

Wacław Dziewulski
class=txt>syn Władysława astronoma i Jadwigi z Czerepowszczyzny


Refleksja osobista

Urodziłem się w Wilnie, jako dziecko tradycji Kresów północno-wschodnich rosłem w atmosferze Uniwersytetu Stefana Batorego. Odziedziczyłem szacunek dla kultury rzymskiej i cywilizacji europejskiej, dla wartości duchowych ziem, na których współistniały różne wyznania, języki, tradycje, gdzie zangażowanie na rzecz wartości społecznych było najwyższym dobrem, a mądry patriotyzm - cnotą obywatelską.

W dzieciństwie zdarzyło się, że: widziałem sylwetkę prof. Ferdynanda Ruszczyca zamyślonego na ogrodowej ławeczce koło Obserwatorium Astronomicznego, byłem obecny przy "pierwszej łopacie" prof. Michała Reichera pod wykopy budynku Anatomii przy ul. Zakretowej 23 na krawędzi wysokiego brzegu rzeki Wilii, widziałem "procesję" studentów medycyny, przenoszących zbiory Zakładu Anatomii ze starych pomieszczeń przy ul. Nowogródzkiej do nowego budynku, uczestniczyłem "na jaskółce" sali Anatomii w popularnym wykładzie prof. Michała Siedleckiego - organizatora USB na prywatną prośbę Marszałka, byłem przypadkowym słuchaczem ulicznej dysputy prof. Mieczysława Limanowskiego z prof. Stefanem Srebrnym na tematy teatru Osterwy, byłem obecny przy uroczystym rozpoczynaniu wykopów pod budynek Obserwatorium Astronomicznego, stałem koło trybuny Marszałka, przyjmującego po raz ostatni defiladę wojskową w dniu święta narodowego w Wilnie, a na scenach teatru "Reduta" i "Lutnia" było mi dane podziwiać aktorskie znakomitości przedwojennej Polski.

Podczas wojny, w pierwszym jej okresie, chłonąłem teatralne występy niezapomnianej Ordonki w sali zaadaptowanego dla polskiego teatru kina "Helios" przy ul. Wileńskiej. Z racji ciasnoty zastępczego mieszkania bywałem na poddaszu świadkiem dramatycznych rozmów Ojca z pracownikami zlikwidowanego przez Litwinów USB, słyszałem wtedy znamienne wypowiedzi prof. Konrada Górskiego, prof. Tadeusza Czeżewskiego, księdza rektora Czesława Falkowskiego i wielu innych uniwersyteckich osobistości. Podczas okupacji niemieckiej odbywały się pracowite uzgodnienia nauczycielskie członków zespołów tajnego nauczania. W 1944 roku, gdy władza radziecka "oswobodziła" nas po raz już trzeci, bywałem niemym świadkiem wysokiej temperatury dysput nad nieodzownością ekspatriacji i pamiętam niestrudzoną siłę argumentacji Ojca, który cierpliwie przekonywał o celowości migracji USB do... Torunia.

W miesięczniku "Panorama Kresowa" publikowałem pod wspólnym hasłem "Obrazy z życia Uczelni" (USB-Wilno), wspomnienia okołouniwersyteckie, a w nich również kreśliłem sylwetki tych Profesorów, których dane mi było obserwować z bliska, z pozycji dziecka, a podczas wojny - młodzieńca z domu, który odwiedzali liczni intelektualiści; był to więc szczególny punkt obserwacyjny.

Na zakończenie mych relacji o postaciach USB, relacji, które wynikały po części z własnych obserwacji, a bardziej z literatury - zdecydowałem się napisać o Ojcu Władysławie Dziewulskim - Osobie szczególnie mi bliskiej, z którą dzieliłem troski na gruncie rodzinnym w warunkach niezmiernie uciążliwych problemów życia codziennego we wczesnych latach powojennych w Wilnie przed decyzją o ekspatriacji oraz w jakże obcym nam Toruniu, gdzie siłą perswazji rodził się uniwersytet z entuzjazmu umysłów i serc przede wszystkim pracowników nieistniejącego już formalnie USB.

Addenda. Stale poczuwałem się do moralnego obowiązku spłacania długu wdzięczności za korzystanie przez całe życie z dobrodziejstw ideałów Uniwersytetu Stefana Batorego, bowiem jako wilnianin nawet w Gdańsku pozostawałem w kręgu promieniowania jego kultury umysłowej, a to za sprawą medyków USB przybyłych z Wilna.

Wacław Dziewulski
Gdańsk, jesień 2003 r.

<<<Wstecz