Wymijająca odpowiedź litewskiego rządu na krytyczny raport RE
Eksponowane osiągnięcia, pomijane problemy
Zimą br. eksperci Rady Europy, po tym gdy z autopsji przekonali się, jak na Litwie wdrażana jest Konwencja Ramowa RE o Ochronie Mniejszości Narodowych, wystosowali do litewskiego rządu krytyczny raport. Władze naszego kraju ustosunkowując się do raportu udzieliły RE odpowiedzi, w której, niestety, zasadnicze kwestie (jakie przedstawiciele polskiej społeczności sygnalizowali przebywającej jesienią roku 2002 na Litwie delegacji ekspertów RE) zostały potraktowane wymijająco.
Osiągnięcia wyeksponowane
Kiedy krytyczny raport Komitetu Doradczego ds. Mniejszości Narodowych RE dotarł na Litwę (21 luty 2003 roku), w odpowiedzi nań Sejm RL przyjął zainicjowaną przez rząd przychylną w sumie dla mniejszości narodowych Ustawę o oświacie. W odpowiedzi na raport fakt ten został mocno wyeksponowany. Zaznacza się tam m. in., że Ustawa przewiduje naukę w języku mniejszości na wszystkich szczeblach szkoły ogólnokształcącej, że nie zabrania korzystania z podręczników w ojczystym języku mniejszości narodowych również na poziomie szkoły średniej. Z satysfakcją odnotowuje się, iż również same mniejszości z aprobatą przyjęły nową Ustawę o oświacie.
Wszystko to prawda. Należy się cieszyć, że w Sejmie udało się przekonać rządzącą większość, aby przyjęła Ustawę o oświacie w postaci, którą można się poszczycić przed międzynarodowymi organizacjami. Jednocześnie trudno nie pamiętać debaty sejmowej w tej sprawie i gróźb konserwatystów, odgrażających się, iż następny Sejm zmieni Ustawę w kierunku rozwiązań łotewskich. Ponadto warto też mieć na względzie, że Ustawa o oświacie nie rozstrzyga absolutnie zasadniczego problemu, jakim jest finansowanie szkół mniejszości narodowych. Zupełnie świeżych przykładów dysproporcji finansowania polskich i litewskich szkół na Wileńszczyźnie niestety nie brakuje.
Jako duży sukces w demokratycznym traktowaniu mniejszości narodowych na Litwie rząd uważa powołanie ciał doradczych, jakimi są Rada Wspólnot Narodowych przy Departamencie Mniejszości Narodowych i Wychodźstwa oraz takoważ Rada przy prezydencie RL. W opinii rządu powyższe ciała mają znaczący wpływ na proces legislacyjny, dotyczący mniejszości narodowych w naszym kraju. Doceniając starania władz, by tworzone ustawodawstwo było opiniowane przez zainteresowane wspólnoty narodowe, nie mogę jednak nie zauważyć, iż - jak na razie - w praktyce skuteczność oraz zdolność wspomnianych Rad (z których jednej jestem członkiem) wpływania na stanowione prawo o mniejszościach są iluzoryczne.
Wymijające odpowiedzi
W rządowej ripoście na raport RE, w którym znalazły się bardzo konkretne uwagi i krytyczne oceny niektórych przepisów Ustaw i zjawisk dyskryminujących mniejszości narodowe, kompletnie zabrakło jasnych odpowiedzi na nie. Oto konkretne przykłady. Na krytyczną uwagę ekspertów RE, iż nowa litewska Ustawa o obywatelstwie jest dyskryminująca w stosunku do obywateli Litwy nielitewskiej narodowości władze litewskie stwierdzają: "Artykuł 29 Konstytucji RL ustala, że wszystkie osoby są równe, praw człowieka nie wolno ograniczać bądź uprzywilejowywać osoby z racji ich płci, rasy, narodowości, języka, pochodzenia, sytuacji socjalnej, wiary, przekonań czy światopoglądu. (...) Te zasady są zatwierdzone w Ustawie RL o obywatelstwie".
Dalej na ten temat twierdzi się, iż artykuł 12 Konstytucji orzeka, że nikt nie może być jednocześnie obywatelem Litwy i innych państw z wyjątkiem wypadków ustanowionych przez prawo. Dla przykładu - i tutaj cytowany jest odpowiedni wyrywek z Ustawy o obywatelstwie - jeżeli osoba posiadała obywatelstwo RL przed 15 czerwca 1940 roku oraz jej potomkowie. W tym przypadku, jak przyznają litewskie władze, osoby mogą zachować, przywrócić, otrzymać, litewski paszport niezależnie od tego, że mają też paszport innego państwa.
Tymczasem właśnie oczywistą dyskryminacją jest to, że takie prawo mają praktycznie wyłącznie Litwini, bowiem przed 15 czerwca 1940 roku żaden z mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny (z wyjątkiem mieszkających tam wówczas Litwinów) litewskiego obywatelstwa nie otrzymał. Z odpowiedzi władz litewskich dla RE wynika, że nie dopatrują się one w tym żadnej dyskryminacji. Na zakończenie tego tematu w odpowiedzi nadmienia się jedynie enigmatycznie, że ponieważ w społeczeństwie wynikły dyskusje w sprawie prawa zachowania litewskiego obywatelstwa wyłącznie dla Litwinów, sejmowy komitet praw człowieka zamierza wprowadzić poprawkę do Ustawy, uściślającą "definicję pochodzenia".
Innym bardzo konkretnym problemem, na który zabrakło precyzyjnej i uczciwej odpowiedzi, jest kwestia publicznego używania języka mniejszości w miejscach zwartego ich zamieszkania. Oto na zarzuty ekspertów RE w sprawie braku możliwości stosowania tradycyjnych nazw topograficznych (np. ulic, miejscowości) w języku mniejszości władze litewskie wymijająco odpowiadają, że kwestia ta wkrótce zostanie rozstrzygnięta po zaaprobowaniu przez rząd nowej redakcji uchwały o numeracji budynków, domów, mieszkań oraz nadania nazw ulicom, budynkom i innych obiektom (podaję skrót "kilometrowej" nazwy uchwały). Dalej cytuje się artykuł 30 uchwały, który przewiduje, że w miejscowościach, gdzie mniejszość stanowi co najmniej 70 proc. mieszkańców, obok języka państwowego można na szyldach ulicznych (i innych) używać również języka tej mniejszości. To że nasze władze mają czelność w relacjach z międzynarodowymi organizacjami proponować niby nic własny litewski standard progowy (70 proc., podczas gdy w Europie standardem jest 10-20 proc.), pozostawiam bez komentarza.
Natomiast inaczej jak zakłamaniem nie da się nazwać faktu przemilczania przed RE treści kolejnego artykułu 31 wspomnianej uchwały, który to artykuł stwierdza, że w języku mniejszości mogą być pisane jedynie same słowa "ulica", "plac", "skwer", natomiast nazwy mają być już w wersji oficjalnej litewskiej (przykładowo, ulica Wilniuska).
Jeszcze bardziej niedorzeczna odpowiedź została udzielona na krytykę gmatwaniny prawnej co do możliwości używania języka mniejszości narodowych w urzędach administracji publicznej. Oto odpowiedni cytat: "...Chociaż akty prawne tego nie przewidują, jednak w praktyce urzędnicy państwowi, do których osoby należące do mniejszości narodowych ustnie zwracają się w języku ojczystym, starają się udzielić odpowiedzi w języku, w którym zostało zadane pytanie. Oczywiście, jest to możliwe tylko w przypadkach, kiedy urzędnicy państwowi ten język znają. Uważamy, iż w Republice Litewskiej osobom należącym do mniejszości narodowych są zapewnione warunki używania języka ojczystego w obcowaniu z instytucjami władzy administracyjnej, jak to przewiduje artykuł 10 Konwencji".
Cóż rzec można na takie oto rozbrajające przyznanie władz, że na Litwie publiczne używanie języka mniejszości w urzędach ma się opierać nie na odpowiednim prawie tylko na słowie honoru urzędników? Wcześniej władze (dopóki starały się jeszcze o przepustkę na salony Europy) w tym przypadku zawsze cytowały artykuł 5 Ustawy o mniejszościach narodowych, stwierdzający jednoznacznie, że w urzędach na terenach zwartych skupisk mniejszości obok państwowego "używa się" języka tej mniejszości (jako lokalnego). Dzisiaj, mimo że artykuł ten nadal obowiązuje, władze już nawet nie dbają o pozory. Twierdzą, że "akty prawne tego nie regulują".
W takiej sytuacji stwierdzenie na wstępie adresowanego do RE dokumentu, że na Litwie "szczególna uwaga jest kierowana na to, by zasięg aktów prawnych, związanych z ochroną praw i swobód mniejszości narodowych i ich wcielenie w życie nie zmniejszały już nabytych praw i swobód przez te mniejszości", zakrawa na jakiś kompletnie nieudany żart.
Tadeusz Andrzejewski