Koniec bezprawiu w stolicy?

Przychylna właścicielom decyzja sądu z 27 listopada br. jest kolejnym dowodem, że w naszym państwie gwałcone jest prawo własności, a urzędnicy i tak zwane elity polityczne znęcają się w dosłownym tego słowa znaczeniu nad prawowitymi właścicielami ziemi i ich spadkobiercami. Fałsz i zakłamanie sięgnęło dzisiaj apogeum.

Widocznie nieprzypadkowo właśnie w tym czasie, gdy stanowcze działania prezydenta wpłynęły na ujawnienie wielkiej afery działkowej oraz pojawiła się szansa naprawy sytuacji i ukarania winnych, został rozdmuchany skandal, skierowany przeciwko samego prezydenta według starego jak świat scenariusza: gdy złodziej najmocniej krzyczy "łap złodzieja!". Tym samym strzela się naraz w dwóch zająców. Nieuczciwi urzędnicy i politycy zostają ze swymi niecnymi uczynkami w cieniu, a przy okazji niszczy się uczciwego człowieka, który im zagraża możliwością demaskacji.

Dzisiaj najmocniej krzyczą właśnie ci, którzy brali udział we wszystkich większych aferach na Wileńszczyźnie. Konserwatyści Landsbergisa poprzez Merkysa i Vidunasa powywłaszczali ze swych ojcowizn setki właścicieli. Socliberałowie i inni przedstawiciele tak zwanej elity za grosze otrzymali parcele na ziemi rolników Tarandy. Z kolei liberałowie setki parcel rodowitych wilnian wystawiają na sprzedaż na aukcjach.

Osobiście zetknąłem się z tym klanem w Sejmie, gdzie na początku kadencji w 2001 roku jako AWPL podjęliśmy działania w kierunku zmiany niekorzystnego właścicielom ustawodawstwa. Przede wszystkim chodziło o skreślenie korupcjogennego zapisu w Ustawie z maja 1999 roku o prawie odsprzedania dokumentów dla osób postronnych. Przez prawie pół roku stosowny projekt Ustawy zagadkowo znikał z porządku dziennego, chociaż miał za sobą dwa czytania w Sejmie i zostawało tylko za nim przegłosować.

Potem, gdy Sąd Konstytucyjny orzekł, że w miastach cała wolna i niezabudowana ziemia musi być zwrócona właścicielom, należało odpowiednio zmienić Ustawę, co natrafiło na wielki sprzeciw. Tylko jednym głosem przewagi udało się w marcu 2002 roku przeforsować w Komitecie ds. zarządzania państwem i samorządów poprawkę do ustawy autorstwa AWPL, a później obronić ją podczas głosowania na posiedzeniu plenarnym Sejmu. Było to wielkie zwycięstwo, bo Ustawa przewidywała zwrot całej wolnej niezabudowanej ziemi w miastach. Wyjątek stanowiły tylko te wolne tereny, na które istnieje realne zapotrzebowanie społeczne i na które, co należy szczególnie podkreślić, do kwietnia 2002 roku zostały sporządzone plany detaliczne. Takie plany obejmowały około 2-3 proc. wolnej ziemi, czyli około kilkudziesięciu hektarów. I właśnie po tym pojawiła się jednoznacznie antykonstytucyjna i przecząca wspomnianej Ustawie RL uchwała samorządu miasta Wilna z 21 grudnia 2002 roku, na której podstawie niemal cała wolna ziemia w stolicy nie jest zwracana. W liczbach wygląda to następująco: ponad 7 tysięcy właścicieli, rodowitych wilnian, ubiega się o zwrot ponad 11 tys. ha, z których około 4 tys. ha jest niezabudowanych z możliwością zwrotu. Natomiast uchwała stołecznego samorządu przewiduje zwrot zaledwie 700 hektarów, głównie na obrzeżach stolicy, w ten sposób wywłaszczając właścicieli z około 3 300 ha. A, jak była mowa powyżej, tylko kilkadziesiąt hektarów zgodnie z prawem może być przez miasto wyjętych ze zwrotu właścicielom.

Decyzja sądu z 27 listopada, anulująca sławetną już uchwałę samorządu z 21 grudnia 2001 roku, wyraźnie wskazała, że liberalno-konserwatywna większość w Radzie m. Wilna nie tylko łamała Konstytucję i ustawy, ale też przez cały rok odrzucała możliwość skończenia z tym bezprawiem. Wbrew żądaniom AWPL w marcu br. w negocjacjach koalicyjnych i później nie zważając na żądania przedstawiciela rządu i stosownej komisji sejmowej. Tak więc nie prezydentowi, a właśnie liberałom i konserwatystom, uprawiającym bezprawie, należą się różne oskarżenia i impeachmenty z odpowiedzialnością karną włącznie.

Wielka szkoda, że dopiero 27 listopada br. właściciele dostrzegli światło w końcu długiego tunelu na żmudnej drodze odzyskania swej ojcowizny. Żeby nie zdrada i przekupstwo, światło to mogło już zabłysnąć w kwietniu. Wtenczas właśnie, gdy liberałowie nie zgodzili się tę bezprawną uchwałę zmienić, była szansa odsunięcia ich wraz z konserwatystami od władzy i operatywnej zmiany jej na najbliższym posiedzeniu Rady samorządu. Właśnie takie uzgodnienia mieliśmy ze swoimi nowymi koalicjantami. Wielka szkoda, że ta szansa została zaprzepaszczona i sprawiedliwy zwrot ziemi zablokowano na prawie rok. Tymczasem ziemia jest parcelowana i wystawiana na aukcje.

Zresztą, zwycięstwo z 27 listopada nie jest ostateczne. Możliwe, że ze strony zagrabiających cudzą własność dzisiejszych neobolszewików doczekamy się apelacji i dalszych procesów sądowych. W każdym bądź razie jako AWPL podobnie jak wiosną będziemy z otwartą przyłbicą do końca walczyli o ojcowiznę rdzennych mieszkańców Wileńszczyzny.

Waldemar Tomaszewski

<<<Wstecz