Wileńska Pomaturalna Szkoła Rolnicza liczy lat 50!
Niezmiennie na służbie wsi
Zgodnie z koncepcją władz socjalistycznej Litwy Wileńszczyzna miała stać rolnictwem i żywić stołeczne Wilno. By szkolić tych, co to mieli dowodzić codziennymi zmaganiami na polach, w oborach i chlewniach, we wrześniu roku 1953 powołano do życia Wileńskie Agrozootechnikum z polskim językiem nauczania, zlokalizowane przy ulicy Holenderskiej w Wilnie. Jak sugeruje nazwa, z młodzieży, która kończyła szkoły podstawowe, mieli tu być "ulepiani" agronomowie i zootechnicy, a zdobywający fachy rolnicze równolegle zdobywali też wykształcenie średnie, będące odskocznią do studiów wyższych.
Wbrew reorganizacjom i przenosinom
Nim w roku 1957 uroczyście wręczono pierwsze dyplomy 21 agronomom i 17 zootechnikom, nastąpiła jak zmiana dyrektora tak też adresu. Grigorija Kutyłowskiego zluzował Mieczysław Witold Masandowicz, a szkoła z Holenderskiej została przeniesiona do podwileńskich Bujwidziszek. By przyszli agronomowie i zootechnicy mieli pod bokiem rozległe pola i prawdziwe obory, gdzie mogliby na co dzień zdobywać praktyczne ostrogi. Ten bujwidziski adres obowiązywał do roku 1962, kiedy to w wyniku reorganizacji szkół rolniczych agrozootechnikum przeniesiono do pałacu w Białej Wace koło Wojdat, jakiego właścicielem w II połowie XIX wieku był hrabia Włodzimierz Łęski.
Wasilij Mitrochin, dyrektorujący po Masandowiczu szkole rolniczej przez lat 8, nie bez kozery zyskał przydomek budowniczego: z rusztowań w iście ekspresowym tempie wyłoniła się wówczas bursa, a w roku 1965 - nowy okazały gmach szkoły. Można więc było zapomnieć o doskwierającej dotąd ciasnocie, a wszyscy potrzebujący kwaterunku go dostali. Lepsze warunki lokalowe pozwoliły też w roku 1970 założyć wydział mechanizacji rolnictwa, w związku z czym liczba uczniów się podwoiła, a w roku 1974 wręczono pierwsze 39 dyplomów techników-mechaników.
Kolejna reorganizacja nastąpiła w roku 1975, kiedy to dotychczasowe agrozootechnikum zostało połączone z gospodarstwem doświadczalnym i przybrało nazwę Wileński Sowchoz-Technikum. Wszystkie formalności z tym związane załatwiać wypadło dyrektorowi Anicetowi Brodawskiemu, który notabene niezmiennie stał u steru od 1973 do 1990 roku. Novum polegało na tym, że na zasadzie naczyń połączonych jednocześnie funkcjonowały wtedy szkoła z 450 uczniami oraz gospodarstwo rolne z około 4500 ha gruntów, z czego 2500 ha stanowiły użytki rolne. W produkcji zatrudniano około 200 osób. Co roku wytwarzano 2900 ton mleka, 320 ton mięsa, 1740 ton zboża, 1500 ton warzyw, w czym pomocni też byli uczniowie technikum, przy okazji wtajemniczając się w praktyczne arkana przyszłych zawodów.
Kolejny wstrząs organizacyjny targnął szkołą w roku 1991, a wymusił go rozpad kołchozów i sowchozów po tym, gdy Litwa została samodzielnym państwem. Żeby dotrzymywać kroku nowym realiom, szkoła rolnicza przeprofilowała się, a furorę zaczęły robić takie kierunki jak: farmerstwo, technologia gospodarstwa domowego, rolnicza komercja, turystyka wiejska. Wileński Sowchoz-Technikum przemianowano w Wileńską Pomaturalną Szkołę Rolniczą, podstawowy kontyngent uczniów zaczęli stanowić ci po szkole średniej. Obecny dyrektor Ryszard Stanisz nie potrafi dziś do końca przewidzieć, jaką niszę wypełni kierowana przezeń placówka nauczania po kolejnej trwającej obecnie reformie oświatowej. Jest on jednak dobrej myśli, licząc, że podobnie jak przez dotychczasowych lat 50 znajdzie przychylność w oczach ministerstw oświaty i nauki oraz rolnictwa Litwy i będzie nadal szeroko otwierała podwoje dla tych, którzy zechcą powiązać życie z pracą na wsi.
Osobliwy czynnik ludzki
Jubileusz półwiecza istnienia, jaki świętuje szkoła rolnicza w Białej Wace i szykowane z tej okazji wydanie książkowe skłoniły jej nauczyciela historii Michała Treszczyńskiego do sporządzenia wnikliwej statystyki o podłożu przeszłościowym. Gdy zdecydował policzyć dotychczasowych wychowanków, suma summarum wyszło naprawdę imponujące: 4073! Tych, którzy później rozsypali się po gospodarstwach Wileńszczyzny (póki te istniały), by w zdecydowanej masie pełnić obowiązki agronomów, zootechników i techników-mechaników.
Dla pewnego odsetka Biała Waka stanowiła natomiast jedynie zdobycie pierwszego stopnia rolniczego wtajemniczenia. Nie poprzestając na osiągniętym, podejmowali zaraz studia wyższe (wcale niekoniecznie w uczelniach spod znaku sierpa) jak na Litwie tak też poza jej granicami, skąd wracali w rodzinne strony, by stanowić tu najświatlejszą część społeczności. Oszczędzając tasiemcowatej ich wyliczanki z imion i nazwisk, przywołam tu jedynie Michała Mackiewicza - znanego dziś działacza społecznego, dziennikarza i wydawcy. To właśnie zdobyty przezeń w Białej Wace dyplom posłużył odskocznią do dalszej kariery zawodowej, która stała się zresztą udziałem dziesiątek i setek wychowanków.
Potęgując wymowę symbolu niektórzy z dyplomami uczelni wyższych wracali do białowackiej "akademii" by przekazywać zdobytą wiedzę swym następcom. Do takich właśnie należy obecny dyrektor Ryszard Stanisz. Skończywszy z historyczną pierwszą promocją wydział agronomii w ówczesnym agrozootechnikum, na propozycję dyrektora Masandowicza został pracować w gospodarstwie szkolnym w charakterze zarządcy, a później agronoma. Zdobyty zaocznie dyplom w Grodzieńskim Instytucie Rolnictwa pozwolił awansować mu kolejno na zastępcę dyrektora ds. szkolnych, a potem - na dyrektora. Nie zagrzał wprawdzie tego fotela długo: po trzech latach czekał go kolejny awans - na kierownika wydziału rolnego samorządu rejonu wileńskiego. Na stanowisko dyrektora wrócił ponownie w roku 1991, by obok Grigorija Kutyłowskiego, Mieczysława Witolda Masandowicza, Wasilija Mitrochina, Edwarda Wojciechowskiego, Aniceta Brodawskiego i Aliny Komar stanowić zaszczytny wykaz tych, którzy w półwiecznej historii szkoły jej przewodzili.
Złotymi zgłoskami warta odnotowania jest też cała plejada wykładowców byłych i obecnych, nieraz zresztą "własnego chowu". Jerzy Pilecki, Stefania Romer, Mykolas Čibiras, Stasys Kazlauskas, Wanda Sienkiewicz, Wiesława Sudnik, Wacław Śnieżko, Justyn Grymuta, Anna i Ludwik Adamowiczowie, Michał Treszczyński, Jarosław Ostrouch - to ledwie znikomy odsetek tych, co to wytrwale nieśli bądź niosą wiedzę młodzieży. Sami zresztą wzbogacając jej bagaż poprzez zdobywane stopnie naukowe. Dziś w 46-osobowym gronie pedagogicznym chlubą są doktorowie nauk: Stanisław Hejbowicz, Wojciech Kulewicz, Janina Gorna, Teresa Maskalaniec oraz Alojzy Grydź. Ten ostatni, notabene wychowanek pierwszej promocji, ma na liczniku 35(!) lat stażu, a wraz z żoną Reginą - metodykiem języka polskiego i literatury - oddali dla Białej Waki 69(!) lat własnego życia, czego zresztą - jak zgodnie twierdzą- bynajmniej nie żałują.
Z nauką i rozrywką w spójni
Weterani wracają dziś we wspomnieniach o latach pracy w szkole z serdecznym uśmiechem. Na ich oczach bowiem dokonała się cała rewolucja w naukowo-technicznym wyposażeniu szkoły. Dziś procesowi nauczania służy 40 przestronnych pracowni i gabinetów wyposażonych wedle wymogów XXI wieku, a najbardziej atrakcyjne są z pewnością dwie klasy komputerowe. Każdy chętny z okolic dalszych może na życzenie zakwaterować się w bursie. Majątek szkoły stanowi ponadto 78,2 ha gruntów, z czego 31 ha - to ziemia orna, służąca swoistym poligonem dla zdobywania praktycznych nawyków dla zasiadających za kierownicami 5 ciągników, 2 kombajnów albo odbywania praktyk produkcyjnych. Miejscem tych ostatnich jest również duma szkoły - półhektarowy sad niskopiennych drzew owocowych, założony przed siedmioma laty dzięki partnerom z Akademii Rolniczej w Lublinie. Wyhodowane przy okazji własnymi rękoma dary pól, ogrodów i sadu trafiają zresztą później do szkolnej stołówki i kształtują wręcz symboliczne parolitowe koszty obiadów.
Srodze się myli ten, kto mniema, że poza zajęciami i praktykami uczące się obecnie w 24 grupach 618 osób Bożego świata nie widzi. Tryskająca energią niczym wulkan lawą odpowiedzialna za pracę pozalekcyjną Anna Adamowicz powoduje, że wychowankowie w czasie wolnym wcale nie liczą nudy na pudy. Kto życzy, może uprawiać sport. Wcale zresztą nie bez sukcesów, czego potwierdzeniem niejeden tytuł mistrzowski w siatkówce, narciarstwie lub dyscyplinach siłowych wśród analogicznych placówek rolniczego nauczania na Litwie.
Rozległe pole do popisu mają również amatorzy tańczenia i śpiewania, którym matkują odpowiednio Marzena Grydź oraz Teresa Kołtan, a wspomniana Anna Adamowicz wiele by dała, by odrodził się zespół estradowy, który jeszcze kilka lat temu robił wielką furorę, choć zdaje sprawę, że choćby stanęli na głowie, nie dorównają zespołom zawodowym, gdyż warunkowana latami nauki rotacja zespolaków następuje zbyt szybko. Znać jednak podstawy ojczystej sztuki ludowej, wiodące rodowód od dziada pradziada tradycje świeckie i religijne - to konieczność. Podobnie jak bliższe i dalsze wycieczki mają przybliżać piękno i dzieje stron rodzinnych, rozbudzać w wychowankach ciekawość świata. Wileńska Pomaturalna Szkoła Rolnicza - to stały uczestnik dorocznych zlotów turystycznych Polaków na Litwie, gdzie zresztą niezmiennie należy to tych, co to rej wiodą, a tego roku tutejsza drużyna pod kierunkiem niezmordowanych Michała Treszczyńskiego i Anny Adamowicz w wielkim stylu wygrała I międzynarodowy turystyczny rajd po Wileńszczyźnie.
Polski dłoń pomocna
Prezentując sylwetkę szkoły rolniczej w podwileńskiej Białej Wace, trudno pominąć jej współpracę z Macierzą, do czego jakby obliguje niezmiennie prowadzone tu nauczanie po polsku. Najstarsze kontakty datują się rokiem 1979 i zostały zawarte z Zespołem Szkół Rolniczych w Marianowie koło Łomży. Odzyskanie przez Litwę niepodległości spowodowało też większą otwartość na świat. W roku 1990 nawiązano partnerskie kontakty z Akademią Rolniczą w Lublinie, a w rok później - ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Obok pomocy dydaktyczno-metodycznej oraz wyposażeniowej wymienione szkoły wyższe w Polsce począwszy od roku 1993 zaczęły przyjmować najbardziej uzdolnionych wychowanków szkoły rolniczej w Białej Wace na studia inżynierskie i magisterskie. Wyniki nie kazały na siebie długo czekać: dotychczas już ponad 145 osób wróciło ze studiów w Polsce, w tej liczbie 77 - z tytułem magistra.
SGGW wraz z profesorem Zygmuntem Józefem Przychodzeniem przez kilka ostatnich lat jest gorącym orędownikiem rozwoju na Wileńszczyźnie turystyki wiejskiej. Studenci z Warszawy oraz młodzież białowacka pod okiem wykładowców opracowali wspólnie i wydali w postaci książkowej już kilka tras po najbardziej ciekawych geograficznie i historycznie zakątkach przyległego do Wilna regionu, na dorocznych seminariach wytrwale zachęcają do organizowania gospodarstw, gdzie mogliby odpoczywać wszyscy, kto ma już dość wielkomiejskiego zgiełku. Na Wileńszczyźnie takich sielskich-anielskich mieścin nie brakuje, trzeba je tylko odpowiednio rozpropagować i przełamać pewne stereotypy w mentalności tutejszych mieszkańców.
21 listopada w Wileńskiej Pomaturalnej Szkole Rolniczej odbędą się uroczystości jubileuszowe, na które zostali zaproszeni liczni goście: przedstawiciele władz centralnych i rejonowych, goście z zaprzyjaźnionych polskich uczelni, byli wykładowcy i oczywiście uczniowie. Ryszard Stanisz, któremu wypadnie pełnić misję gospodarza domu twierdzi, że nawet jakby wszyscy żyjący wychowankowie się zebrali, miejsca na pewno starczy...
Henryk Mażul
Na zdjęciach: tak prezentuje się szkoła rolnicza obecnie;
dyrektor R. Stanisz;
grupka wykładowców, gdzie wyraźnie widoczna jest więź pokoleń
Fot. autor