Na fakty - z dystansu

Stereotypy o Piłsudskim nie mogą żyć wiecznie

Otwarciem puszki Pandory okazała się dyskusja na Litwie nad postacią Józefa Piłsudskiego po tym, gdy Rada samorządu rejonu wileńskiego nazwała jego imieniem ulicę w Pikieliszkach, miejscowości ściśle związanej z imieniem Marszałka.

Okazało się, że tylko nielicznym, może wręcz jednostkom, wystarczyło wyobraźni, a może nade wszystko odwagi, by wezwać rodaków do przewartościowania poglądu na Piłsudskiego. Np. historyk Alfredas Bumblauskas w "Respublice" nawołuje, "śvelninti" pozycję względem Marszałka Polski, jednak nie dlatego, by zniwelować funkcjonujące na Litwie w ciągu dziesięcioleci ahistoryczne, często sztucznie podgrzewane stereotypy na jego temat, a tylko dlatego, gdyż wymaga tego poprawność polityczna. Polska jest aktualnie strategicznym partnerem Litwy, więc nie wypada, tłumaczy litewski historyk.

Dobre i to. Ale sytuację należy pilnie naprawiać, "švelninti" pozycję, mówiąc słowami Bumblauskasa, który zresztą uczciwie przyznaje, iż Litwini nie zadają sobie specjalnie trudu, aby poznać prawdę o Piłsudskim, przede wszystkim dlatego, by usuwać z wyobraźni przeciętnego Litwina wykoślawioną, stereotypową i zafałszowaną etykietkę o Piłsudskim jako największym wrogu Litwy. Taką etykietkę, nawiasem mówiąc, zaserwowała opinii publicznej na Litwie, komentując wydarzenie nazwania ulicy w Pikieliszkach imieniem jednego z najwybitniejszych Synów Ziemi Wileńskiej publiczna telewizja LRT. Nie tylko że wyemitowała skrajnie tendencyjną notkę historyczną o Piłsudskim, jednostronnie przedstawiając go jako człowieka, który zagarnął Litwinom Wilno i przy okazji 1/3 terytorium Litwy, ale też dopuściła (świadomie czy też nie) do głosu półgłówka w osobie szefa "Vilnii" Kazimierasa Garšvy, by ten mógł upublicznić wytwór swej obłąkanej wyobraźni o tożsamości Piłsudskiego z Hitlerem, Leninem i Stalinem.

Dyskutując na takim poziomie jak LRT, skażemy siebie niechybnie na zbiorową schizofrenię. By tak się jednak nie stało, pozwolę sobie podać kilka dosłownie faktów, na ile pozwalają na to ramy jednego krótkiego komentarza, ukazujących, jaki naprawdę miał stosunek Piłsudski do Litwy i Litwinów. Ci, którzy są obdarzeni darem myślenia (wykluczam oczywiście z takowych Garšvę), mogą inaczej spojrzeć na postać Marszałka.

Zacznę od tego, że z gruntu fałszywa jest sama teza, że Piłsudski był nieprzyjacielem, a już tym bardziej wrogiem Litwy, jak to obiegowo i bezmyślnie jest powtarzane w naszym kraju. Bo w rzeczy samej Piłsudski był wielkim sympatykiem, przyjacielem Litwy. Wychowany w rodzinnym Zułowie w romantycznym duchu wspólnych polsko-litewskich zrywów narodowych przeciwko zaborcom, już jako Naczelnik państwa polskiego, nosił się z ideą powrotu do jakiejś tam formy wspólnego państwa (federacji, konfederacji itp.). Widząc jak rozpad starego, wiekowgo małżeństwa niesie za sobą nieuchronny konflikt na tle podziału wspólnego niegdyś majątku, dołożył maksimum wysiłku i dobrej woli, by je zachować. I chociaż wiemy dzisiaj, że było to utopią, nie zmienia to jednak faktu na temat intencji Piłsudskiego.

W wywiadzie 2 lipca 1919 roku dla korespondenta francuskiego dziennika "Le Journal des Debats", odpowiadając na pytanie o ewentualnym powrocie do Unii, powiedział, że "zapewne, do tego właśnie należy dążyć". A na pytanie, czy w razie Unii Polska zgodziłaby się na pozostawienie Litwie obszarów zamieszkałych w większości przez Polaków, w tym i Wilna, odparł: "Bez wątpienia. Wilno, widzi pan, to jest zagadnienie zupełnie specjalne. Wilna żądają wszyscy. Może więc poróżnić wszystkich, o ile by się prowadziło pewną politykę, ale może również pogodzić wszystkich, gdyby się prowadziło inną. Załatwienie, które proponuję, dąży właśnie do uczynienia z Wilna łącznika, a nie podmiotu sporu".

Dzisiaj możemy stwierdzić niemal na pewno, że gdyby nie Piłsudski, to owe wspomniane "poróżnienie" byłoby zapewne o wiele głębsze i nie wykluczone, że krwawe. Nieugięty upór ówczesnych władz litewskich, że gród Giedymina ma być ich niepodzielną stolicą, mógł skończyć się tylko jednym - wojną domową w Wilnie i na Wileńszczyźnie. 60 proc. polskich mieszkańców Wilna, gdyby to miasto mimo wszystko zostało siłą dołączone do Litwy, nigdy by się z tym nie pogodziło. To tak jakby dzisiaj przypuścić hipotetycznie, że wileńscy Białorusini, których aktualna liczba w Wilnie z grubsza jest porównywalna do liczby Litwinów w Grodzie nad Wilią w roku 1920, zażądaliby przyłączenia Wilna do Białorusi, motywując, iż gród ten jest ich historycznym miastem. Jestem bardziej niż przekonany, że Litwini, stanowiący dzisiaj ponad 50 proc. mieszkańców miasta, w odpowiedzi Gudom daliby do zrozumienia, iż ci chyba "bielenoj objeliś". I oczywiście za nic by Wilna nie ustąpili.

Otóż niemal dokładnie taką samą sytuację miał Piłsudski w roku 1920 z tą tylko różnicą, że niemożliwego od wileńskich Polaków żądali Litwini. Udało mu się jednak praktycznie bezkrwawo rozwiązać konflikt o Wilno tak, jak to wówczas jedynie było możliwe (mając na uwadze postawę Litwinów). Tłumaczył zresztą to już post factum francuskiemu dziennikarzowi, który pytał, czy nie było możliwości zostawić Wilna Litwie. Piłsudski odpowiedział mu, że takiej możliwości nie było, ponieważ nie było takiej siły politycznej w Polsce ani tym bardziej w Wilnie, która by zaakceptowała takie rozwiązanie. Po prostu takie rozwiązanie prowadziłoby do niechybnej wojny domowej, wyjaśniał alternatywę tzw. "puczu" Żeligowskiego Naczelnik państwa polskiego.

Piłsudski natomiast chciał za wszelką cenę walki z Litwinami uniknąć. Gdy mu szef sztabu gen. Tadeusz Rozwadowski podrzucił myśl ponownego odzyskania Wilna po rozgromieniu Armii Czerwowej pod Warszawą w sierpniu 1920 roku (sowieci wówczas szybko wspaniałomyślnie przekazali Wilno Litwie) drogą zepchnięcia wojsk Tuchaczewskiego w kierunku Litwy, by za cofającymi się mogło wejść tam wojsko polskie, Piłsudski stanowczo takie rozwiązanie odrzucił, wyjaśniając, że "Litwini nam tego nie wybaczą".

Wiele o sentymencie Piłsudskiego do Litwinów mówi też fragment jego przemówienia do mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego, w którym mówił po wyzwoleniu Wilna w kwietniu 1919 roku (cytuję tutaj z pamięci) o wyciągnięciu przyjaznej dłoni w kierunku granicy z Litwą, gdzie nastroje są być może zupełnie odmienne od tych, jakie przyżywają wilnianie w wyzwolonym mieście.

Swoją próbę przewartościowania postaci Piłsudskiego w oczach naszych litewskich współobywateli zakończę empirycznym stwierdzeniem, że walka Piłsudskiego, tego twardego i romantycznego zarazem wilniuka, o niepodległość Polski była zarazem walką o niepodległość Litwy. Niepodległość Litwy bowiem była funkcją niepodległości Polski. Wolna Polska, o którą walczył Komendant, stanowiła gwarant wolnej Litwy, co przyznaje dzisiaj również wielu poważnych historyków i polityków na Litwie.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz