Książąt Giedroyciów powroty sentymentalne

Giedrojciowie vel Giedroyciowie należą do najprzedniejszych rodów wielkoksiążęcych na Litwie, tworząc rosochate drzewo genealogiczne, sięgające korzeniami w zamierzchłą przeszłość. Ponieśli oni nieocenione zasługi dla wojskowości (kroniki podają, że w roku 1528 pod bronią Wielkiego Księstwa Litewskiego służyło 80 Giedroyciów), jako możnowładcy byli mecenasami kultury i sztuki, gorliwie sprawowali posługę Bożą, a 6 z nich otrzymało sakrę biskupią. O Giedroyciach było też głośno podczas patriotycznych zrywów powstańczych, przez co popadli w wielką niełaskę Moskali. Po sobie zostawili kilka rodowych gniazd, z których najbardziej znane - to Giedrojcie w obecnym rejonie malackim, gdzie z fundacji biskupa żmudzkiego Józefa Arnulfa Giedroycia oraz jego brata Marcina w roku 1809 stanął kościół pw. św. Bartłomieja.

Książęca rodzina Giedroyciów wolą historii zakotwiczyła się również bliżej Wilna po tym, kiedy to na początku XIX wieku dotychczasowy właściciel Korwia Ignacy Toczyłowski sprzedał im część majątku Korwie. W ich pieczy znalazł się również drewniany kościół pw. św. Józefa. Po tym, gdy w roku 1861 spłonął od uderzenia pioruna, Giedroyciowie gęsto pobrzękiwali sakiewką, by w jego miejsce stanęła kamienna świątynia, co nastąpiło już w roku 1864. Z Giedroyciami kojarzy się nieodparcie również położony między Mejszagołą a Korwiem folwark Antoninowo, którego jednym z właścicieli był urodzony w roku 1848 Antoni Giedroyć, słynny geolog i hydrolog, znawca przyrody zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego. Antoninowem Giedroyciowie zarządzali do wybuchu II wojny światowej.

Andrzej Giedroyć był 7-letnim brzdącem, kiedy bezwzględni nowi gospodarze Wileńszczyzny - Sowieci - wraz z matką i rodzeństwem wywieźli go z Antoninowa "na białe niedźwiedzie". Zsyłka, na szczęście, nie trwała długo. Dzięki ojcu, który będąc kapitanem artylerii zaciągnął się akurat do wojska generała Andersa, przez co rodzina otrzymała zezwolenie na opuszczenie Rosji. Rozpoczęły się lata tułaczki: drogą przez Kazachstan, Uzbekistan, Morze Kaspijskie do Teheranu i dalej do Libanu, gdzie nasz bohater przebywał do końca wojny. Z tej krainy cedrów w roku 1947 trafił do mglistego Albionu, dokąd wcześniej dostał się ojciec. Tu zatrzymał się na lat 13, ukończył szkołę i liceum, dostał się na studia, podjął się pracy, założył rodzinę. Gdy jednak w roku 1960 nadarzyła się okazja wyjazdu do Kanady, uczynił to, kuszony tamtejszą prosperitą. Zamieszkali początkowo w Toronto, potem - w Montrealu, potem - znów w Toronto, co trwa do dziś. Świadectwem pokiereszowanego życiorysu pana Andrzeja są miejsca urodzin dzieci: jedno przyszło na świat w Londynie, drugie - w Toronto, a trzecie - w Montrealu.

Nie kryje książę Andrzej Giedroyć, że wspomnieniami często wracał do źrodeł, do Antoninowa, przywoływanego na domiar poprzez liczne opowieści rodziców. On z kolei "pałeczkę" w sztafecie wspomnień przekazywał dzieciom. W przypadku syna Karola ziarno trafiło do wyraźnie podatnej gleby: Litwa i Wileńszczyzna stały się obiektem jego zainteresowań szczególnych. Tam, w odległej Kanadzie, znajdował jednak wiedzę najbardziej ogólną, a tego było mu wyraźnie za mało. Nie ustając w poszukiwaniach, dzięki pomocy krewnego w Anglii wszedł w kontakt z pewną wilnianką, która to na jego prośbę pofatygowała się udać do Korwia, porobić zdjęcia i wejść w kontakt z miejscowym księdzem proboszczem Bronislovasem Jaurą. W ten to sposób potomek sławnych przodków ujrzał na fotografiach, jak wygląda rodzinne gniazdo. A ujrzawszy, zapałał chęcią zobaczenia go na własne oczy.

W roku 2001 książę Karol Giedroyć urzeczywistnił swe marzenie - zawitał do Korwia i okolic, gdzie chłonął wręcz każdej informacji. Kierowany zewem serca w roku ubiegłym przybył tu po raz drugi, a tego roku - po raz trzeci. Już nie sam, w towarzystwie ojca - księcia Andrzeja Giedroycia, dla którego wizyta ta jest nadzwyczaj historyczna, albowiem pierwsza po 63 latach od wymuszonego opuszczenia Antoninowa.

Podczas tygodniowego pobytu szacowni goście zza oceanu odwiedzili Wilno, Mejszagołę, Giedrojcie, odbyli wiele spotkań z ziomkami. Jedno z nich, szczególnie wzruszające, miało miejsce 16 września w Korwieńskiej Szkole Podstawowej, jaką po śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego pobudowano w roku 1936 dla uczczenia Jego imienia, a dziś znajdującej się przy ulicy im. Antoniego Giedroycia. Obok grona pedagogicznego i uczniów przybyli na nie starosta gminy mejszagolskiej Stefan Orszewski, Mieczysław Łapiń i Jan Mickiewicz, którym tachane na karkach krzyżyki lat pozwalają sięgać pamięcią do czasów, kiedy Korwiem i Antoninowem jeszcze władali Giedroyciowie, pracownik gminnej służby agrarnej Eugeniusz Balul, w czyim domu na okres pobytu zatrzymał się starszy z książąt Giedroyciów.

Nim dziatwa szkolna dała próbkę swych artystycznych zdolności na polskiej patriotycznej nucie, dyrektor Lilia Sadajska zapoznała pokrótce niezwykłych gości z historią szkoły i jej dniem dzisiejszym. Natomiast wymianę zdań już w luźnej formie kontynuowano po koncercie przy stole z poczęstunkiem, a że tematy się tłoczyły, dzienna rodaków rozmowa wyraźnie się wydłużyła. Z wielką wdzięcznością przez dyrektor i grono pedagogiczne została przyjęta informacja, że rodacy z Kanady przeznaczają pewną kwotę pieniędzy na nagrody, mające wyzwalać twórczą wenę u obecnych wychowanków korwieńskiej "kuźni wiedzy". Wątki, które tym razem uszły konwersacji, będzie można poruszyć na spotkaniu za rok. Książęta Andrzej i Karol dali bowiem mocne słowo kolejnego przyjazdu. W przeświadczeniu, że rodzinne Antoninowo, Korwie i okolice czekają otwartymi ramiony na ich sentymentalne powroty.

Henryk Mażul
Na zdjęciu: goście z Kanady wraz z dyrektor Lilią Sadajską
oraz starostą gminy mejszagolskiej Stefanem Orszewskim
przy budynku szkoły w Korwiu

Fot. autor

<<<Wstecz