Zaczął się rok szkolny - pilny, pracowity
Drogą od abecadła do matury
Odkąd 1 września kojarzony jest z początkiem roku szkolnego, ten umajony w astry oraz inne kwiaty dzień zawsze będzie powodował wzruszenia. Zarówno u przekraczających progi po raz pierwszy lub ostatni, jak też u tych, komu uczniowska przeszłość wraca mniej lub bardziej odległymi wspomnieniami. Jak echo dzwonka wciąż jednako dźwięcznego przez czas i pokolenia. Jakże wymownie się sprzęgające w osobach maturzystów, stojących u progu dorosłego życia, w niezwykle chłonnych świata pierwszaków, w rodzicach, dziadkach i pradziadkach im towarzyszących. Te pokolenia ustawiają się w symboliczną sztafetę także w gronie pedagogicznym, gdyż tu obok generacji młodej i średniej są ci, którym siwizna przyprószyła skronie od uczenia cudzych dzieci. Wtedy też w światłej pamięci stają ci, co dzielili się wiedzą przed laty, a dziś snem wiecznym spoczywają. Słowem, 1 września ma niepowtarzalną i jakże bogatą w treści oprawę.
O tym wszystkim przekonałem się raz jeszcze odwiedzając w miniony poniedziałek dwie szkoły w Podbrzeziu, gdzie gościem honorowym pierwszowrześniowej inauguracji była też mer rejonu wileńskiego Leokadia Januszauskiene.
Nim uroczystości przeniosły się na dziedzińce szkolne, wszyscy tłumnie udali się do okazałej podbrzeskiej świątyni, gdzie ksiądz proboszcz Rolandas Valskis celebrował Mszę św., wznosząc modły za zdrowie i pomyślność uczniów, rodziców oraz nauczycieli. A potem miały miejsce ich "laickie" części. Pod otwartym niebem, jako że ostatnio wyraźnie kaprysząca aura oszczędziła deszczu.
Jerzy Plawgo, dyrektor szkoły, która od niedawna nosi imię św. Stanisława Kostki, serdecznie powitał bez mała 370 uczniów, jacy w klasach polskich i rosyjskich będą tu się łapać za bary z wiedzą i życzył, by z tych potyczek wyszli zwycięsko. Tak, jak uczyniły to na tegorocznej maturze Inessa Iljina oraz Agata Sawicka, uzyskując odpowiednio z litewskiego na szczeblu państwowym oraz z rosyjskiego jako języka obcego bajeczne stupunktowe noty. Że ich następcy się znajdą, wróży przeciętna "szóstka i pół", z jaką szkołę podstawową ukończyli dziesięcioklasiści.
Mer Leokadia Januszauskiene w życzeniach dała próbkę poliglotyzmu, gdyż uczyniła to po litewsku, po polsku i rosyjsku, oprawiając je w jednaką serdeczność i zapewnienia, że władze rejonu będą darzyły nadal oświatę troską szczególną. Żeby rozochocić młodzież do uprawiania sportu w roku olimpijskim-2004, mer podarowała pod gromkie brawa komplet 6 piłek do piłki nożnej, koszykówki i siatkówki.
W centrum uwagi (bo też jakże inaczej!) znalazło się 13 pierwszoklasistów. Troje z nich podjęło naukę w klasach rosyjskich, a dziesięcioro - w polskich. Tymi, które zastąpią im dobre mamusie, będą Zinaida Maksimienko oraz Jadwiga Kowalewska. Ta ostatnia, kiedym ją zagadnął, który to 1 września w jej życiorysie, minęła się z odpowiedzą, bo... długo rachując musiałaby mocno się postarzać. Ogrom doświadczenia zawodowego sprzęga z wiarą, że potrafi rozochocić te małe główki do nauki.
Nauczająca po litewsku Podbrzeska Szkoła Średnia "Verdene" od lat 11 zajmuje budynek po sąsiedzku. Ten, w którym do wojny w wielkim stylu nauczali po polsku Ludmiła i Józef Koneczni, a który tego roku poszerzył się o okazałą dobudówkę o powierzchni 550 metrów kwadratowych. Jej łączne koszty opiewały na 700 tys. litów, a 100 tys. przeznaczył na to również samorząd rejonu wileńskiego.
Dobudówka stanęła w iście ekspresowym tempie, jako że pierwsze szkice na brystolu architekci poczynili 10 lipca br. A zaraz potem rękawy w robocie wysoko podwinęli budowlani ZSA "Andova". I - przyznać trzeba - wygrali wyścig z czasem: na 1 września szkoła została oddana pod klucz (ten symboliczny dyrektor generalny "Andovy" Antanas Jasukaitis przekazał na ręce Vandy Nivinskiene, co zgromadzeni skwitowali gromkimi oklaskami).
Przed 11 laty, kiedy klasy litewskie decyzją Petrasa Mażeiki wyniosły się spod dachu dotąd trójjęzycznej szkoły do osobnego budynku, liczyły one 70 uczniów. Dziś krocie to jest czterokrotnie wyższe. W niemałym stopniu kosztem dziatwy innych narodowości, których - jak odnotowała z dumą dyrektor - mają w szkole 17(!). Najstarsza z klas liczy 15 uczniów, tyle też doliczono się pierwszaków, którym uroczyście rozdano tornistry zakupione z datków Litwinów zza oceanu. Wymieniane imiona maluchów w kilku przypadkach wyraźnie zdradzały ich nielitewskie pochodzenie, a jestem bardziej niż pewny, że w tej "międzynarodówce" spory odsetek stanowią też Polacy, których będący na bakier z tożsamością narodową rodzice dali się ulec po mistrzowsku prowadzonej agitacji.
Otwarcie dobudówki spowodowało, że na dziedzińcu przed szkołą "Verdene" stawili się dostojni goście: nowo mianowany naczelnik powiatu wileńskiego Feliksas Kolosauskas, przedstawiciele rządu oraz ministerstwa oświaty i nauki. Na ręce Vandy Nivinskiene złożono liczne dary, a komplet piłek przekazała również mer Leokadia Januszauskiene. Jako pierwszy próg dobudówki przekroczył ksiądz proboszcz Rolandas Valskis, poświęcając przestronne, pachnące farbami pomieszczenia. A zaraz potem, nim rozpoczęła się pierwsza lekcja, wypełnił je wesoły dziecięcy rozgwar.
Rok szkolny nabiera rumieńców. I nieważne, czy są to szkoły-molochy, czy zapodziane na odludziu małe wiejskie szkółki. Labirynty tajemnej wiedzy kuszą wszędzie tak samo. Niech więc droga, jaka zaczyna się od poznania abecadła, będzie dla każdego ucznia do matury prosta jak strzelić.
Henryk Mażul
Na zdjęciach: inauguracja roku szkolnego w Podbrzeziu
Fot. autor